AKT I
Scena I
Scena ta rozgrywa się w pokoju w zamku Cześnika Macieja Raptusiewicza. W didaskaliach pojawia się informacja na temat wyglądu owego pomieszczenia: w pokoju na ścianie wisi gitara angielska, ponadto znajdują się w nim stoły, krzesła oraz troje drzwi (jedne z prawej, drugie z lewej strony, a trzecie pośrodku). To ważne, ponieważ poszczególni bohaterowie będą wchodzić z różnych kierunków do tegoż pokoju. W scenie tej Cześnik siedzi „w białym żupanie bez pasa i w szlafmycy” (szlafmyca to rodzaj czapki nocnej – przypis własny), ma „okulary na nosie, czyta papiery”. O tym, jakie stanowisko piastował cześnik w ówczesnych czasach, pisze Mieczysław Inglot:
„Cześnik – urząd dworski w dawnej Polsce. Obowiązkiem cześnika było stawianie przed biesiadującym królem potraw podanych przez krajczego. Z czasem, gdy posługi przy królu przejęli dworzanie, obowiązki cześnika ustały – pozostał tylko tytuł. Wielkich cześników było dwóch: koronny i litewski, oprócz nich istniały tytuły cześników ziemskich, czyli powiatowych, o daleko mniejszym znaczeniu. Do tych ostatnich należy bohater ‘Zemsty’.”
Cześnik przegląda jakieś papiery w towarzystwie swego marszałka (tj. zarządcy domu, przełożonego służby) Dyndalskiego, który stoi nieco z tyłu z założonymi rękoma. Cześnik (jego nazwisko, Raptusiewicz, celowo ma swoją genezę – pochodzi bowiem od łacińskiego słowa „raptus”, tj. gwałt; oznacza więc wstępną charakterystykę tej postaci – osobnika porywczego, gwałtownego, działającego pod wpływem impulsu).
Z rozmów wynika, iż są to papiery przedstawiające stan majątkowy pewnej niewiasty, którą Cześnik prawdopodobnie chce poślubić. Sam nie jest już bowiem zbyt młodym człowiekiem, ale też nie na tyle starym, by nie móc ułożyć sobie życia u boku jakiejś kobiety. Przegląda więc papiery swojej bratanicy Klary, nad którą sprawuje bezwzględną opiekę, to od jego decyzji zależy jego los. Jak wspomina Mieczysław Inglot, fakt, że Cześnik rozmyśla nad pojęciem za żonę swej bliskiej krewnej dziś może budzić odrazę i zdziwienie, natomiast w ówczesnych czasach było zjawiskiem dopuszczalnym. Cześnik zastanawia się jednak, jak mógłby zapewnić sobie dozgonną wierność młodej małżonki, a przede wszystkim to, że nie stanie się ona pokusą i łatwą zdobyczą dla wielu potencjalnych kochanków. Dyndalski odpowiada mu, iż „rzecz to śliska”, nikt nie może mu za tego zagwarantować. Cześnik zauważa jednak za moment, że Klara „ma dochody wprawdzie znaczne – Podstolina ma znaczniejsze”. Okazuje się, że Podstolina jest „świeżo upieczoną” wdową po swoim trzecim mężu, który nosił tytuł podstolego (urząd dworski; obowiązki: usługiwanie królowi przy stole). To o niej Raptusiewicz wypowiada się w sposób następujący: „piękne dobra w każdym względzie: lasy – gleba wyśmienita – dobrą żoną pewnie będzie – co za czynsze! – to kobieta! Trzy folwarki…”.
Świadczy to o obyczajowości ówczesnych Polaków, którzy małżeństwo traktowali wówczas przede wszystkim jako swego rodzaju kontrakt, mający zapewnić dostatnie życie. Dyndalski podpowiada swemu panu, że taka doświadczona pani nie będzie wymagała wielkich starań oraz tzw. fircykowania (typ „bawidamka”, najpełniej przedstawiony w komedii Zabłockiego „Fircyk w zalotach”). Następnie obaj dyskutują na temat wieku Cześnika – o tym, czy nadal można go uznać za „także i nie starego”, Dyndalski nie bardzo jest w stanie przyznać temu rację, ale stara się zbyt swego przełożonego tak, aby „nie potwierdzić ani nie zaprzeczyć”, a więc bardzo dyplomatycznie. Mowa tu także o niektórych dolegliwościach Raptusiewicza, tj. o pedogrze (artretycznej chorobie nóg), „kurczach żołądka” (po przepiciu!) czy „łupiącym reumatyzmie”. Cześnik jednak nie daje za wygraną, mówiąc: „Ot, co powiesz, wszystko głupio. Ten mankament nic nie znaczy; wszak i u niej, co w ukryciu, Bóg to tylko wiedzieć raczy; i nikt pewnie się nie spyta, byle tylko w dalszym życiu między nami była kwita”.
Scena II
Na scenie pojawia się nowa postać – Papkin, który usiłuje wmówić Cześnikowi, że przybył do niego, jak mógł tylko najszybciej to uczynić, i że po drodze „zamęczył szkapy bez liku, pędząc czwałem na rozkazy”. Cześnik jednak zna skłonność do bezzasadnych przechwałek jegomościa i odpowiada mu, że wie, że jego opóźnienie wcale nie było spowodowane rzekomym męstwem podczas obrony (jak już, to tylko przed „ćmami i komarami”), a najprawdopodobniej przetrwonieniem pieniędzy podczas hazardowej gry w karty. Papkin usilnie próbuje się z tego wybronić i dalej brnąć w swoim kłamstwie, jakoby po drodze spotkał wielką księżną, której musiał ruszyć na ratunek niczym kochanek, aby wybronić ją spod panowania okrutnego tyrana, jakim był jej mąż (przyrównany w jego opowiadaniu do tygrysa), ale Cześnik najwyraźniej nie jest zainteresowany kontynuowaniem tychże bredni, przechodzi więc do konkretów. Na samym początku nie omieszkuje nie wspomnieć o jakichś dawnych, aczkolwiek niewymienionych dosłownie dawnych grzeszków i uczynków na sumieniu, które ma Papkin. Twierdzi, że o nich nie zapomniał i że w każdej chwili może mu je wyjawić. Stosuje więc szantaż po to, aby móc zmusić Papkina do roli swata. Wysyła więc swego gościa do Podstoliny, aby ten poprosił go w jego imieniu o jej rękę. Cześnik zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że nie umie postępować z kobietami. Zapowiada jednak, że się sowicie odwdzięczy za tę przysługę. Papkin przystaje na taki układ, jest bowiem bardzo pazernym człowiekiem, wszędzie chce zwietrzyć jakiś dobry interes dla siebie.
Scena III
Papkin zostaje chwilowo sam. Wypowiada się o swoim przełożonym w sposób następujący: „Cześnik – wulkan, aż niemiło. Żebym krótko go nie trzymał, nie wiem, co by z światem było”. Myśli nad powierzonym sobie zadaniem i przyznaje rację takiemu układowi: postanawia połączyć Cześnika z Podstoliną, a dla siebie samego zagarnąć śliczną Klarę: „Już by para z nas dobrana zaludniała Papkinami, gdyby Cześnik, jakby ściana, nie stał zawsze między nami”. Według niego jednak obie te kobiety patrzą na niego przychylnym okiem i uśmiechają się więcej, niż by to norma przewidywała. Uznaje jednak, że nie będzie ubiegał się o wdowę, gdyż wie, jak bardzo rozwścieczyłoby to Cześnika. Później śpiewa piosenkę, przygrywając na angielskiej gitarze, po to, aby dać znać dziewczynie o tym, że jest w zamku.
Scena IV
W scenie tej następuje spotkanie Papkina z Podstoliną. Od słowa do słowa ten pierwszy w końcu wyjawia, jakoby została przeznaczona Cześnikowi (oczywiście, kłamiąc po drodze o rzekomej uczcie z zacnymi lordami i tuzinem szambelanów, podczas której rzekomo miała paść oficjalna informacja o zaręczynach Hanny, tj. Podstoliny, z pewnym majętnym i stosownym człowiekiem). Podstolina – niezbyt przekonana co do tego pomysłu – zgadza się. Oczywiście Papkin nie omieszkuje nie zauważyć, jakoby wdowa patrzyła na niego maślanym wzrokiem, uważa jednak: zjadłbym śledzia z rąk patrona (tj. „dostałbym za swoje” – wg Mieczysława Inglota).
Scena V
W scenie tej pojawiają się pierwsze wzmianki na temat głównego wątku dramatu. Chodzi bowiem o długoletni spór pomiędzy Cześnikiem a Rejentem Milczkiem (urząd państwowy związany z aparaturą sądową, również tytularny, mający o wiele niższą rangę niż cześnik; „Milczek” zaś świadczyć ma o spokojnym usposobieniu postaci), którzy wspólnie dzielą jeden zamek, nie mogąc się porozumieć. Pomiędzy skrzydłami należącymi do obu bohaterów znajduje się mur graniczny, w połowie zburzony. W tym celu Rejent każe więc swoim Mularzom dobudować brakującą część, co bardzo jątrzy Cześnika:
„Mur naprawia, mur graniczny, trzech mularzy! On rozkazał! On się ważył… Mur graniczny! Trzech na murze! Trzech wybiję, a mur zburzę, zburzę, zniszczę, aż do ziemi!”
Mówi Papkinowi, że wraz ze służbą ma on zejść na dół do budowniczych i zaprzepaścić ich działania, by nie doprowadzić do dokończenia dzieła. Papkin – strachliwy – zgadza się, ale wyraźnie nie jest przekonany do tego pomysłu, aby przewodniczyć tej jakże ważnej misji.
Scena VI
W scenie tej ujawnia się kolejny wątek – tym razem miłosny – pomiędzy Klarą a Wacławem, który jest synem Rejenta. Mieszkają zatem w tym samym zamku, ale przedzieleni częściowo murem, a wewnątrz budynku prawdopodobnie też kratą. Zakochani są jednak w sobie na zabój, spotykają się więc potajemnie w małej altanie. To tam poznajemy kulisy ich związku. Początkowo młodzi spotykali się przy wspomnianej kracie, ale Wacławowi przestało to wystarczać, więc wysuwał coraz to śmielsze żądania w stronę ukochanej. W swych działaniach nie zawsze jest racjonalny. Klara natomiast przeciwnie – kocha Wacława, ale zachowuje przy tym zdrowy rozsądek. Szczególnie w sytuacji, w której jej luby proponuje wspólną ucieczkę z zamku po to, aby mogli być już na zawsze razem. Wie ona jednak, że nie może się w tak haniebny sposób sprzeciwić swojemu stryjowi, pod którego znajduje się opieką. Boi się też negatywnej reakcji otoczenia na taki odważny, acz srogi czyn. Studzi więc zapały Wacława. Po chwili słyszą jakieś kroki, więc szybko muszą się rozstać, aby ich bliska zażyłość nie wyszła zawczasu na jaw.
Scena VII
Papkin wraz z dworzaninem Śmigalskim oraz paroma innymi służącymi, zaopatrzonymi w kije, udaje się pod mur, aby przepędzić stamtąd mularzy. Cześnik i Rejent przyglądają się tej scenie z własnych okien – tak, że widzą siebie nawzajem. Pomiędzy stronami zawiązuje się bójka, jednak scenę tę przysłania częściowo mur, słychać jednak pewne odgłosy, co skłania Rejenta do udzielania wskazówek swoim pracownikom: „Dobrze! Dobrze! Po czuprynie. Ot, tak – lepiej! Co się wlezie! Nic się nie bój! Tego trzeba. Niechaj bije! Świat nie zginie! Ja Cześnika za to skryję, gdzie nie widać ziemi, nieba” (tzn. „doprowadzę do uwięzienia” – wg M. Inglota). Na te słowa Cześnik popada w szał i próbuje wycelować w niego z gwintówki, jednak Rejent na czas zamyka okno. Tchórzliwy Papkin udaje, że bierze udział w pojedynku, a tak naprawdę chowa się na uboczu. Kiedy więc wszyscy się rozchodzą, a on zostaje sam, przepowiada „mężnie”:
„Ha! Hultaje, precz mi z drogi, bo na miazgę was rozgniotę – nie zostanie jednej nogi. A mam diablą dziś ochotę! Wielu was tam? Chodź tu który! Nie wylezie żaden z dziury? O, wy łotry! O, wy tchórze! Jutro cały zamek zburzę”.
Scena VIII
Monologowi Papkina przysłuchuje się Wacław, który udaje przed nim struchlałego przeciwnika, toteż oddaje mu się w niewolę. Wacław przedstawia się jako komisarz Rejenta (co dziwne, nikt nie rozpoznaje w nim tak naprawdę jego syna!). Komisarz był wówczas odpowiednikiem dzisiejszego asystenta tudzież sekretarki – regulował więc płatności, ustalał przebieg podróży, zarządzał domem, itd. Słowem: reprezentował swego pana. Papkin zarzuca Rejentowi-dorobkiewiczowi, że ledwie co udało mu się zbić niemały majątek, a już przejął zwyczaje magnackie i zatrudnił sobie właśnie takiego oto komisarza, nie rozpoznając w nim syna odwiecznego wroga Cześnika. Niemniej jednak Papkin, dumny z siebie, przedstawia Cześnikowi pojmanego jeńca, gdyż wierzy, że zostanie za to nagrodzony (np. ofiarowaniem mu ręki Klary).
AKT II
Scena I
Raptusiewicz drwi z Papkina, gdyż widział, jaki to faktycznie wziął on udział w tej walce: „Gracko z tyłu stałeś”. Wszyscy jednak wierzą, jakoby Wacław był jedynie pracownikiem Rejenta, nie zaś jego synem. Cześnik jednak nie chce takiego jeńca, każe mu wrócić do swego pana, szuka w tym zasadzki. Wacław próbuje przemówić mu, że tak naprawdę obie strony powinny zakopać topór wojenny raz na zawsze, Cześnik jednak zaprzecza temu pomysłowi:
„Ja – z nim w zgodzie? Mocium panie, wprzódy słońce w miejscu stanie, wprzódy w morzu wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda. […] Od powietrza, ognia, wojny, i do tego od człowieka, co się wszystkim nisko kłania – niech nas zawsze Bóg obrania”.
Scena II
Cześnik odchodzi, Papkin zostaje sam z Wacławem. Wie już, że nic mu nie przyjdzie z takiej zdobyczy, każe więc „za drobną ofiarą” powrócić do swego pana. Wacław jednak wcale nie ma zamiaru nigdzie się ruszyć. Chce zostać. Papkin nie pojmuje tego wcale, mówi mu, że może sobie wyjść na wolność nawet za darmo, byleby dalej nie rozdrażniał Cześnika swą obecnością. Wacław wyjawia jednak swoje prawdziwe zamiary – jest synem Rejenta i chce zostać w przeciwnej części zamku po to, aby być blisko Klary, nie widzi innej sposobności ku temu. Przekupuje Papkina sakiewką pełną złota, aby zachował milczenie. Papkin udaje rozdwojonego moralnie człowieka, próbuje wmówić Wacławowi, że czułby wyrzuty sumienia wobec swego pana, ale ostatecznie przystaje na ten układ. Wie bowiem, że jeśli weźmie pieniądze od Wacława i nie dochowa mu wierności, zostanie zastrzelony z przeciwnej wieży.
Scena III
Klara zauważa obecność Wacława i boi się, że cały ten misterny plan może się wydać. Poleca mu więc spotkać się z Podstoliną, aby zyskał sobie w ten sposób jej aprobatę licznymi komplementami, dzięki czemu otrzyma on posadę pisarza, co wzbudza ironiczny protest Wacława, jakoby zależałoby mu na niższej randze (komisarz był o wiele wyżej w hierarchii stanowisk), co mogłoby wzbudzić dodatkowe podejrzenia Cześnika. Ostatecznie jednak zgadza się o to poprosić.
Scena IV
Wacław zostaje sam i w swoim monologu wygłasza krótki poemat na temat swej ukochanej: […] Zawsze czysta i bez końca! A my, dumni władcy świata, mimo siebie pochwyceni, za tym cieniem, co ulata, całe życie, w chwili w chwilę, przepędzamy jak motyle.
Scena V
Dochodzi do spotkania Podstoliny z Wacławem. Szybko wychodzi na jaw, że obojga w młodości łączyło coś więcej. Pamiętają swe imiona, Hanna przypomina mu, że go szukała na Litwie, gdyż wówczas przedstawił się jej jako książę Rodosław (Wacław przyznaje się do błędu, że za czasów studenckich bałamucił w tej sposób niewiasty, wmawiając im, iż jest księciem). Podstolina robi mu małe wyrzuty odnośnie jego „sztuki” uwodzenia, którą to doskonale poznała, natomiast Wacław nie pozostaje jej dłużny – ni to niewinnie, ale zarzuca jej, że zmienia mężów jak rękawiczki – ledwie co zmarł jej trzeci mąż, a już ociera łzy, przyjmując oświadczyny Cześnika. Podstolina proponuje mu więc potajemne, nocne schadzki, dzięki czemu będzie on mógł przebywać w tej części zamku.
Scena VI
Podstolina mówi Klarze, iż przyjęła młodziana na stanowisko pisarza, zaś Klara cieszy się z rzekomej niewiedzy Podstoliny, iż wszystko poszło gładko.
Scena VII
Papkin spotyka Klarę, po czym wyznaje jej miłość. Nie szczędzi sobie po raz kolejny przechwałek na temat swego męstwa oraz rzekomego bogactwa, a także różnych patetycznych wyrazów stylizowanych na mowę okresu przełomowego pomiędzy barokiem a klasycyzmem, która obowiązywała wszystkich kawalerów starających się o rękę panny. Klara drwi sobie z Papkina i udaje wielce zainteresowaną takim „zacnym mężem narodu”. Domaga się jednak od niego próby: posłuszeństwa, wytrwałości i śmiałości. Swe posłuszeństwo Papkin ma udowodnić tym, że przez kolejne sześć miesięcy ma milczeć (Klara robi to specjalnie, ponieważ ów podstarzały już jegomość wyraźnie „cierpi” na nadmierną gadatliwość), zaś wytrwałość – życiem o wodzie i chlebie przez rok i sześć dni (a jak wiadomo, Papkin lubi dobrze zjeść, a przede wszystkim wypić jakiś lepszy alkohol, szczególnie wino). Śmiałość swą Papkin powinien udokumentować przyniesieniem żywego jeszcze krokodyla. Papkin udaje, że są to prośby „takie, jakby ich nie było wcale” i że ze spokojem wszystkie te żądania wypełni.
Scena VIII
Papkin zostaje sam. Przyznaje, że z milczeniem i niejedzeniem może sobie spokojnie poradzić, gdyż Klara nie jest w stanie go kontrolować przez cały czas, natomiast o wiele gorsza sprawa wygląda z krokodylem. Narzeka, że kiedyś kobiety pragnęły delikatnego kanarka jako dowód miłości, a teraz pannom zachciewa się egzotycznych, jadowitych gadów. Wacław rzuca mu sakiewkę, po czym wychodzi. Papkin nie ma pojęcia więc, czy nadal go kryć, czy nie. Przyznaje jednak po łacinie, że „szczęśliwy, kto trzyma”.
Scena IX
Cześnik każe sobie winszować zaręczyn. Mówi, że skradł Podstolinie buziaka i już myślał, że się zapadnie pod ziemię ze wstydu i zaczął się wycofywać, lecz wdowa sama mu przepowiedziała, że przyjmuje jego zaręczyny. Papkin pyta Raptusiewicza o jeńca, który bardzo chce pracować na dworze, co Cześnik komentuje tym, że „nie będzie z ziemi zbierał, co Milczkowi z nosa spadnie”. Każe udać się Papkinowi do Rejenta, aby ten wezwał go w jego imieniu na pojedynek następnego dnia, około godziny czwartej po południu, u „trzech kopców w Czarnym Lesie”. Papkin wzbrania się, nie chce iść w poselstwie, dlatego Cześnik pragnie go jakoś zachęcić do wykonania tegoż zadania, więc go komplementuje. Na końcu dodaje: „Wiesz co, Papciu – spraw się ładnie, a w kieszonkę grubo wpadnie”.
AKT III
Scena I
Rejent w towarzystwie swoich mularzy próbuje sporządzić protokół z pobicia. Mularze nie są jednak zbyt skorzy do obciążenia Cześnika, gdyż po skończonej bójce otrzymali natychmiast odszkodowanie z rąk tamtejszej służby, z którą walczyli. Rejent jednak im wmawia, że draśnięcie jest raną, a Cześnik powinien zapłacić za swoje, więc ostatecznie podpisują dokument. Rejent pragnie zdobyć również świadków, ażeby poświadczyli, że Cześnik chciał do niego strzelać.
Scena II
Rejent spotyka się z Wacławem, któremu mówi, że rozmawiał z Podstoliną i podpisali wspólnie umowę, w myśl której mają się razem pobrać (tzn. Podstolina z Wacławem). Z umowy tej wynika również, że w przypadku, gdy któraś ze stron zrezygnuje ze ślubu, musi wypłacić drugiej sto tysięcy. Wacław jest zrozpaczony, wielokrotnie pyta ojca, czy nie da się nic zmienić w tej sprawie. Rejent zdaje się być jednak zdeterminowany, chce koniecznie zagarnąć majątek bogatej wdowy, jak również zemścić się dotkliwie na Cześniku. Wie bowiem, że następnego dnia miało odbyć się jego wesele z tą właśnie kobietą.
Scena III
Rejent zastanawia się, „co skłoniło Podstolinę, wdówkę tantną, wdówkę gładką, za takową iść gadzinę, to dotychczas jest zagadką; ale wątpić nie wypada, iż zamienić będzie rada”. Zastanawia się również na tym, czy przypadkiem on sam nie mógłby również ubiegać się o względy kobiety, jednak zostaje przy pomyśle złączenia jej węzłem małżeńskim ze swoim synem i nie planuje nic więcej modyfikować w tym względzie.
Scena IV
Papkin przychodzi do Rejenta, którego od razu prosi o jakiś trunek. Gdy ten podaje gościowi wino, Papkin narzeka, że jest lurowate i nie smakuje mu. Postanawia więc obsłużyć się sam. Później – dygocząc i jąkając się ze strachu – przestawia mu cel swej wizyty. Mówi, że przybył do niego na polecenie Cześnika, który wzywa Rejenta na pojedynek. Ten dziwi się, dlaczego jemu sąsiadowi w głowie siedzą takie pomysły, skoro tego samego dnia ma on wziąć ślub, na co Papkin odpowiada zdecydowanym głosem, iż wszystko da się pogodzić – rano sakrament w kaplicy, po południu walka, pod wieczór wieczerza, a w nocy – i tu „trzy kropki”. Rejent zgadza się i postanawia powiadomić o tym swego wroga pisemnie.
Scena V
Do obu panów dołącza Podstolina, która uzgadnia z Rejentem szczegóły umowy. Przysłuchuje się temu Papkin, który zarzuca wdowie dwulicowość i grę na dwa fronty. Rejent informację o nagłej zmianie planów postanawia podać Cześnikowi w tym samym liście, w którym potwierdził swe przybycie na pojedynek. Wręcza kartkę Papkinowi, po czym wygłasza swoje słynne zdanie: „Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”.
Scena VI
Papkin pyta Podstolinę, dlaczego tak haniebnie zdradziła Cześnika. Ta jednak zbywa go ironicznie: „Wolna droga. [...] Lecz weź wprzódy pożegnanie dla Cześnika: kłaniaj mu się bardzo grzecznie, powiedz oraz, jak mą duszę zbyt boleśnie żal przenika, że się tak z nim rozstać muszę. Niech porywczo mnie nie gani…”.
Scena VII
Papkin zostaje wyprowadzony z pokoju, w którym przebywa Rejent z Podstoliną. Po zamknięciu drzwi „słychać łoskot, jak gdyby kto zleciał ze schodów”.
AKT IV
Scena I
Cześnik wypełnia zaproszenia na wesele i każe je rozdać Śmigalskiemu. Dyndalski pyta o menu, jakie ma być na uczcie, a także o dekorację stołu. Cześnik nakazuje nie szczędzić rozmaitych przypraw, a także prosi wykonać z lukru inicjały jego imienia oraz jego przyszłej małżonki, a więc „M.H.”, a na górze powinny być serca – również z lukru. Zastanawia się przy tym, dlaczego Papkin nie wraca tak długo od Rejenta. Dyndalski przyznaje, że zapewne Rejent boi się stawić na pojedynek, gdyż Cześnik znany jest ze swojego brawurowego operowania szablą, na co Cześnik przystaje zuchwale, przypominając sobie walki, w których brał udział podczas konfederacji barskiej, w obronie kraju.
Scena II
Przybywa Papkin, wręcza list Cześnikowi. Zastanawia się, dlaczego tak piecze go w gardle. Raptusiewicz żartuje sobie, że zapewne Rejent go otruł – lecz rzuca tym zupełnie niewinnie. Papkin zaś bierze sobie te słowa śmiertelnie poważnie do serca – naczytał się bowiem dużo o takich przypadkach w swoich rycerskich romansach. Wróży więc sobie rychłą śmierć. Tymczasem Cześnik dowiaduje się z listu o intrydze, jaka rozegrała się za jego plecami. Oburza się na Papkina, że ten o wszystkim wiedział, ale mu… nie powiedział prawdy.
Scena III
Papkin rozmawia z Dyndalskim na temat swej rychłej śmierci. Ten drugi drwi z niego, że nie ma osoby, której zależałoby na życiu Papkina, a tym bardziej na jego śmierci. Ponadto Dyndalski wie, że Rejent – pomimo swych wad – jest człowiekiem honoru i we własnym domu nie otrułby nikogo.
Scena IV
Papkin postanawia zaplanować swój własny pogrzeb i ułożyć testament.
Scena V
Cześnik, rozwścieczony, postanawia odwrócić intrygę na swoją korzyść. Każe Dyndalskiemu napisać list miłosny, rzekomo stworzony przez Klarę, skierowany do Wacława, w którym miałaby ona zaprosić go na przechadzkę. Brak umiejętności poprawnego pisania, a także przysłowiowy brak piątej klepki Dyndalskiego, który z „żydów”, czyli plam od atramentu chce zrobić litery, a także przepisuje luźne myśli Cześnika, który pomiędzy właściwą, dyktowaną treścią listu, wrzuca od czasu do czasu swoje „Mocium panie”, co Dyndalski również umieszcza w liście. Cześnik załamuje ręce, ostatecznie każe wysłać do Wacława inną swoją krewną, Rózię, aby przekazać mu, że Klara bardzo chciałaby się z nim widzieć. Cześnik uknuł bowiem plan, by zeswatać ją z Wacławem (nie wie nic bowiem o ich miłości), żeby samemu móc się ożenić z Podstoliną i w ten sposób zemścić się na Rejencie.
Scena VI
Zrozpaczony Papkin odczytuje Klarze treść swego testamentu – jest to bardzo ironiczne, gdyż z jego treści wynika, jakoby Papkin darował osobom, u których zaciągnął długi (choć twierdził dotychczas, że jest odwrotnie, że to on pożyczał ludziom pieniądze na procent), żeby zachowały te pieniądze dla siebie i nie domagały się spłaty od Klary i Cześnika.
Scena VII
Wacław przybiega do Klary i pyta ją, co się stało. Papkin przyznaje się, że powiedział Cześnikowi prawdę, że ów komisarz, który przebywał wcześniej w tej części zamku, tak naprawdę jest synem Rejenta. Wacław jest o to bardzo zły, jednakże Papkin komentuje to w sposób następujący: kto już w grobie jedną nogą, na tym groźby nic nie mogą. Nikt nie rozumie tych słów. Słychać kroki.
Scena VIII
Do zakochanych zbliża się Cześnik ze swoją świtą. Zmusza Wacława do poślubienia Klary – ewentualnie jej kuzynki, jeżeli będzie się bardzo temu pomysłowi opierać. Ku swojemu zdziwieniu dostaje odpowiedź pozytywną. Błogosławi więc nowy związek i każe wszystkim udać się do kaplicy, aby dokonać sakramentu małżeństwa przed Bogiem.
Scena IX
Dyndalski zastanawia się, dlaczego Cześnik krytykował wcześniej jego pismo: „Co on sobie, tylko proszę, mógł do tego B upatrzyć? Co nie staje tej literze? Czy brak w kształcie, czy brak w mierze? Ot – krzyż Pański, a ja znoszę”.
Scena X
Przychodzi Rejent, który dziwi się, dlaczego Cześnik nie stawił się na pojedynek, gdyż sam długo na niego czekał w wyznaczonym miejscu, po czym słyszy z kaplicy okrzyki radości. Pyta Dyndalskiego, co to ma oznaczać. Kiedy dowiaduje się o ślubie swego syna, nie może uwierzyć w to, co się wydarzyło.
Scena XI
Do Rejenta przychodzi Cześnik, który wyjawia sąsiadowi swoją zemstę, w jaki sposób jej dokonał: „Tyś mi ukradł moję wdowę, by ją zmienić na synowę – jam zatrzymał twego syna, by mu sprawić tu wesele; masz więc byka za jendyka”.
Scena XII
Wszyscy z bukietami wychodzą z kaplicy. Do pary młodej podchodzi Rejent z Cześnikiem. Wacław prosi ojca o wybaczenie oraz o błogosławieństwo na nową drogę życia.
Scena XIII
Podstolina nie może uwierzyć w to, co się stało. Przyznaje publicznie, że teraz cały jej majątek przeszedł na Klarę, bo tak miało się wydarzyć, gdy ta weźmie tylko ślub. Nie musi jednak płacić Rejentowi odszkodowania za odstąpienie od ślubu. Cześnik jednak dobrze orientuje się w sytuacji, iż tak naprawdę nic nie przyszło mu z tej zamiany, gdyż całe bogactwo Podstoliny przeszło oficjalnie na Klarę. Nie jest jednak zły, a nawet proponuje swemu sąsiadowi zgodę, którą Rejent przyjmuje. Wszyscy krzyczą razem: „Zgoda! Zgoda!”, a Wacław dodaje do tego: „Tak jest – zgoda, a Bóg wtedy rękę poda”.
Utwór chroniony prawami autorskimi: Michał Ziobro, Crib.pl
Wszystkie prawa do powyższego utworu zastrzeżone.
Bibliografia: Aleksander Fredro, Zemsta, oprac. Mieczysław Inglot, wyd. XI rozszerz., Wrocław 1986.
Opracowanie: Marta Akuszewska